Stało się. Dołączyłeś do sojuszu. Pod nickiem wyświetla Ci się jego nazwa, ale super! Na tym koniec przyjemności, cała reszta to krwawica, ciężka praca i systematyczność. Każdy sojusz ma dwa, bardzo proste cele:
- Pokonywanie tytanów
- Wygrywanie wojen
Te dwie aktywności powodują, że każdy z członków otrzymuje czasem cenne, a czasem i bezużyteczne łupy – materiały do ulepszeń, artefakty, monety Walhalli, flaszki różnego rodzaju i tak dalej. Każdy gracz indywidualnie działa na rzecz sojuszu (atakuje tytana, bierze udział w wojnie sojuszy). W rezultacie wszyscy na tym korzystają, każdy daje coś od siebie i Huzia na Józia, bogacimy się! Wszystko wygląda pięknie w teorii, problemy zaczynają się gdy gracze zaniedbują swoje obowiązki, lub niedostatecznie się starają. Wbrew pozorom dobry sojusz to nie Caritas Polska, nie powinniśmy być zdziwieni jeżeli ktoś zareaguje agresywnie na nasz przejaw lenistwa, niewiedzy, słabości. No dobra, ale co mam robić żeby nie być pasożytem na zdrowym organizmie drużyny? Przede wszystkim czytać, słuchać co ma do powiedzenia przywódca, współprzywódca, ewentualnie członek starszyzny, który też stoi wysoko w hierarchii. To kadra zarządzająca ustala zasady. Ma być ustawiony zielony tank na wojnie? To ustawiasz zielonego, a nie brązowego. Chyba, że Twoim najmocniejszym tankiem natury jest Needler albo jakaś inna skamielina, to wtedy… cóż, negocjuj. Ale no właśnie, KOMUNIKUJ SIĘ! Jeżeli czegoś nie wiesz – pytaj! A propo tego tanka, co to za pomysł, żeby każdy dawał taki sam kolor? Ja mam Elenkę chopie, na talentach, 1000 ataku, samo się wygrywa! Ona zaora wojenkę… Identyczny kolor środkowego znacznie utrudnia grę przeciwnikom. Mało kto ma takie zaplecze, żeby przy każdym ataku wystawiać po X postaci przeciwnego do tanka koloru (wtedy najłatwiej go zabić). A jak sam wiesz, niedostatek rodzi problemy! Zaczyna się kombinowanie i robi się nieprzyjemnie… Tak więc punkt pierwszy Empiresowego Sun-Tzu masz zaliczony! Oczywiście istnieją sojusze składające się z początkujących graczy, którze preferują wolną amerykankę i całkowity freestyle taktyczny, tak też może być! Niemniej jednak, na pewno prędzej czy później jakiś buc każe Ci ustawić konkretny kolor na środku. No dobra, co dalej? Przegraliśmy wojnę i ktoś mnie zwyzywał, że nie oddałem wszystkich ataków, o co mu chodzi? Przecież mam tylko dwie drużynki mordeczko, niech on wycziluje? W takiej sytuacji masz dwa wyjścia: albo odznaczyć się z wojny i nazbierać resztę ekip – w sumie 6×5=30 postaci, albo werbować do swoich drużyn penerów z łapanki i nimi dobijać! (postacie 1 i 2* do zdobycia na mapie). Sam tak zaczynałem, z powodzeniem dobijałem jakichś ogórków, którzy przypadkiem jeszcze reprezentowali drużynę wroga na niskiej ilości HP, ze zmasakrowanymi twarzami, rozległymi krwotokami i niedoborem narządów wewnętrznych. Czasami w sojuszu obowiązuje określony schemat wojny, oto najczęściej stosowany:
- Start wojny: zabicie „słabych przeciwników” do określonej siły drużyn, potem oczekiwanie na ich odrodzenie.
- Druga tura ataków znowu na pięty achillesowe przeciwnika, następnie oczekiwanie na ich odrodzenie.
- Trzecia transza ataków to tzw. all in, reset! Nikt się nie ostanie! Po resecie standardowo ubicie ogórków oraz chęć zdobycia jak największej ilości punktów.
Między tym jakże zaawansowanym schematem, nad którym pracowały najtęższe umysły świata, często obowiązuje dodatkowa zasada: nie można dobijać po sobie ataków (chyba, że w wyjątkowych okolicznościach). To taki ukłon w stronę słabszych graczy, mogących w ten sposób zapunktować.
Dobra, dosyć o tych wojnach, przejdźmy teraz do tytanów. Co z nimi? Na początek podstawy. Tytan egzystuje na mapie przez 22 godziny, potrzebuje także godzinki żeby odlecieć do Pacanowa i dokładnie po 23 godzinach pojawia się nowy. No dobra mistrzu, ale co się stanie jak go wcześniej zabijemy? Odstęp czasowy zostanie zachowany, nie da się przyśpieszyć tego morderczego cyklu! Po prostu szybciej napełnimy sakiewy cennymi (lub nie) łupami. Każdy gracz ma maksymalnie 3 ataki, jeden atak to 4 godziny spokoju – tyle to zajmuje, żeby się uzupełnił. O czym należy pamiętać wojując z tytanami? Przede wszystkim staramy się nie marnować energii. Jeżeli tytan respi się o 10 rano i mamy full energii, to staramy się go uderzyć o 10 rano, nie o 18. Uderzając z opóźnieniem MARNUJEMY ataki. Nie trzeba być Talesem czy jakimś innym Pitagorasem, żeby zauważyć tutaj oczywistą utratę 2 ataków. A to niesie za sobą konsekwencje – przedwczesne łysienie przywódców, rozpowszechnianie się pijaństwa (flaszki tytanów), co raz więcej tytanów nie chce współpracować i ucieka z lootem do Pacanowa. Oczywiście nie zawsze da się wycelować z atakiem, czasem zmarnujemy energię. Mordo, przecież nie będę wstawał o 3 nad ranem żeby walnąć tytana, coś ty ocipiał? Chodzi o znajomość zasad i żeby nie było to nagminne. Unikamy takich sytuacji, wszakże atak na tytana zajmuje niespełna 2 minuty. Kolejna sprawa. Czasem przyleci jakieś paskudztwo z hodowli, naszpikowane antybiotykami i sterydami i nawet 300 spartan nie da mu rady. Sojusz będzie zmęczony, hospitalizowany na skutek poprzedniej, morderczej walki z kreaturą. Wtedy przywódca gildii wyda rozkaz o ODPUSZCZENIU TYTANA. Prosta sprawa, jedyne o co musimy zadbać to pełna energia na kolejnego. Niby proste, a jednak niekoniecznie. Walnąłem se na sportowo 3 ataczki 5 godzin przed odlotem tytana do Pacanowa i dostałem kicka z sojuszu, o co chodzi wariaciku? Nie będziesz miał maksimum energii gdy pojawi się kolejny. Tylko i aż tyle. Atakując trzykrotnie 5 godzin przed końcem, będziesz miał 1,5 uderzenia gdy pojawi się nowy. A lider prosił o zachowanie maksimum. I znowu zaczął łysieć.
Podsumowując: Staramy się zawsze być aktywni. Nikt nie chce w zespole utrzymanków, którzy wiecznie narzekają na brak czasu i niweczą ciężką pracę innych osób. Rozwijamy się indywidualnie, co przekłada się na lepsze wyniki całego sojuszu. Komunikujemy się, jeżeli mierzymy się z jakimiś trudnościami w życiu realnym – informujemy! Wyciągamy wnioski, staramy się nie popełniać ciągle tych samych błędów. Jeżeli jesteśmy na tyle przytłoczeni życiem realnym – rezygnujemy z uczestnictwa w sojuszu, choćby na jakiś czas, dogadujemy się z resztą ekipy, przywódcami. Dbając o siebie, dbamy o innych.
Bardzo przydatny, napisany barwnym językiem, poradnik. Brakuje mi trochę rozwinięcia tematu „jednakowy kolor tanka”. Kwestia bywa kontrowersyja i potrafi budzić duży opór wśród członków Sojuszu.
Pozdrawiam
Ja też jestem właśnie ciekawy tego tematu
Chodzi o wyczerpanie pewnej puli bohaterów przeciwnika, nic więcej się za tym nie kryje 😉
Powiedzmy, że cały sojusz ma ustawionego fioletowego tanka – 30 osób.
Aby przeciwnik skutecznie go zdjął potrzebuje bohaterów żółtych w liczbie co najmniej 3 na drużynę atakującą (wtedy jest szansa, że go zdejmie przy 1-2 atakach), czyli przeciwnicy potrzebują co najmniej 540 bohaterów koloru żółtego – każdy z 30 przeciwników powinien wtedy mieć po 18 dobrych bohaterów żółtych (po 3 na każdy atak).
Mam nadzieję, że dobrze wytłumaczyłam
Super 😀🙋
Super 🤗
Dobry poradnik polecam każdemu
Pięknie wyjaśnione, koniecznie podsyłam na mój sojusz – może co niektórym gargamelom rozjaśni to umysły o co ten wieczny hałas.
Kawał dobrej roboty ze stronką, pozdrawiam serdecznie 🙂
Mam pytanie z innej beczki. Chodzi o awanse. Ilu może być współprzywódców? Czy jest jakaś ograniczona liczba na sojusz?
Nie ma
Jeden Przywódcą a reszte to mogą być współprzywódcy.